niedziela, 9 grudnia 2012

Syndrom niedzieli. Co zrobić, by polubić poniedziałki?

Za kilka godzin u wielu z nas może się zacząć tytułowy "syndrom niedzieli". Czym jest? Najprościej ujmując lękiem i "niechciejstwem" przed poniedziałkiem. W niedzielne popołudnie internet jest wręcz zalewany wpisami i obrazkami podobnymi do poniższego:
Co zrobić by pokochać poniedziałek? Czy w ogóle da się to zrobić? Poniżej kilka rad z mojego doświadczenia.

1. Dlaczego nie lubię poniedziałków?
Odpowiedź na to pytanie u każdego może być inna. Nie należy na nie odpowiadać powierzchownie. Czy nie lubisz tylko poniedziałków, czy także każdego innego roboczego dnia?

Najczęściej poniedziałek jest nie lubiany bo jest synonimem ciężkiego tygodnia w pracy. Jeśli praca sprawiałaby Ci radość, to wstawałbyś z uśmiechem i czekał na poniedziałek. Przypomnij sobie pierwszy dzień w nowej pracy, albo jakiś ważny wyjazd, na który z utęsknieniem czekałeś. Czy nie przygotowywałeś się dzień wcześniej? Czy nie nastawiałeś budzika, lub kilku? A gdy tylko zadzwonił zrywałeś się na równe nogi. Więc w tym całym "nie lubieniu" nie jest istotny dzień, ale to co on przynosi. Jeśli nie chcesz wstawać rano do pracy to znaczy, że coś w niej jest nie tak, albo częściej w Twoim do niej podejściu.

2. Motywator.
Nie zależnie czy w pracy jesteś kierownikiem, dyrektorem, pracownikiem porządkowym czy handlowcem, powinieneś w niej znaleźć wartość motywującą. Jak to zrobić? Po pierwsze pomyśle przez moment o swojej pracy, pomyśl co sprawia, że czujesz się w niej dobrze? Co musi się wydarzyć w tej dziedzinie, żebyś dzień mógł uznać za udany? Co Cię motywuje i pcha na przód? Może to być świadomość, dobrze wykonanej pracy, pochwała szefa, zrobienie dobrego wyniki i korzyść finansowa, albo mogą to być ludzie i czas który z nimi spędzasz wspólnie pracując czy rozmawiając na przerwach.
Jeśli już znajdziesz ten czynnik to w niedzielne popołudnie myśl tylko o nim. Wpraw się w ten stan szczęścia, kiedy to się dzieje. Pomyśl jakie uczucie Ci wtedy towarzyszą. Jakie pozytywne reakcje zachodzą w Twoim organizmie. Jak czujesz się wtedy dobrze.
W ten sposób zaczynasz programować siebie na sukces. Twój mózg będzie chciał doświadczyć znów tego uczucia, będzie chciał znowu się stymulować. To działa i przynosi dodatkowe pozytywne skutki. Na przykład: Jeśli lubisz jak przełożony chwali Twoje pomysły lub zaangażowanie, jeśli to dodaje Ci skrzydeł i sprawia, że efektywniej pracujesz, to wprowadzając się w ten stan już niedziele, sprowokujesz siebie do działania. Zrobisz jakiś raport, przygotujesz się do pracy, bo będziesz chciał doświadczyć tego uczucia. A gdy w poniedziałek rano zadzwoni budzik, wiesz co się stanie? Wstaniesz z pierwszym dzwonkiem i nie użyjesz klawisza "drzemka". Będziesz jak najszybciej chciał znaleźć się w pracy - tak to działa.

3. Wyjątki.
Może się jednak okazać tak, że jesteś mocno zdemotywowany trudną atmosferą w pracy. Jest niewesoło i gęsto. Co zrobić? Punkt 2 i tak jest obowiązkowy, cofnij się do początków tej pracy, przywołaj dobre emocje. Dodatkowo zaplanuj dzień. Jeśli masz dużo zajęć ułóż je w kalendarzu co do minuty. Przepracowany efektywnie dzień szybko mija, ani się nie obejrzysz i znów doczekasz upragnionego piątku.

Wypróbuj, sprawdź i przekonaj się sam. Nigdzie tego nie wyczytałem, tylko doświadczyłem :)
Potrzebujesz czegoś więcej? Szkolenie z zarządzania sobą w czasie? Coaching motywacyjny? Nie ma sprawy... Zadzwoń lub napisz: ms.doceo@gmail.com, tel: 601 484 555.

Zapraszam także to polubienia profili firmy na facebook

Pozdrawiam,
Marcin.

wtorek, 4 września 2012

Jak pokonać obiekcję klienta: "zastanowię się". Rzecz o "spławikach".

Któż z nas, pracujących w handlu nie spotkał się z tego typu obiekcją? Przedstawiasz ofertę, prezentujesz swój produkt bądź usługę, klient wydaje się dziwnie milczący i pod koniec pada magiczne "zastanowię się". Czy można sobie z tym poradzić? W większości przypadków tak. Podam dziś więc kilka sposobów na to jak pokonać chęć klienta do zastanawiania się nad produktem, który oferujesz.

Na początek przypomnę tylko, że sam wstęp rozmowy jest bardzo ważny, w tym celu odsyłam do już napisanego posta. Przeanalizujmy jednak sytuację, w której klient pozwala nam przedstawić ofertę, wykazuje zainteresowanie poprzez zadawanie pytań, jednak na koniec prezentacji chce się zastanawiać.

Nie jest wykluczone, że klient rzeczywiście myśli poważnie o zakupie Twojego produktu i chce sobie coś przemyśleć, ale jak rozpoznać czy jest to prawda? Musisz zwracać uwagę na symptomy prawdy w zachowaniach czy słowach klienta. Należą do nich między innymi:

A) Zadawanie pytań.
Jeśli klient w trakcie prezentacji zadaje Ci pytanie, są one szczegółowe, a tym bardziej jeśli dotyczą "lokowania produktu" u klienta, możesz być pewien, że klient jest zainteresowany.

B) Konsultacje "na gorąco".
Na pewno również spotkałeś się z takimi sytuacjami, w których Twój klient w czasie rozmowy z Tobą na szybko konsultował się z kimś ze swojego otoczenia. Takie sytuacje są jasnym sygnałem zainteresowania. Wzrost emocjonalnych zachowań klienta świadczy o tym, że Twoja prezentacja odniosła pożądany skutek.

C) Szybkie "TAK".
Zdarzyło Ci się również zapewne od razu po prezentacji usłyszeć szybkie "tak" klienta. Produkt zrobił na nim wrażenie i chciał go mieć.

Dlaczego jednak pomimo powyższych symptomów zainteresowania nagle pojawia się magiczne "to ja się zastanowię"? Otóż może się tak stać z powodu "presji sprzedaży". Czasami handlowiec zachowuje się jak rekin czujący krew. Gdy klient zdradza objawy zainteresowania produktem, handlowiec zaczyna go "kąsać", aż w końcu klient wycofuje się i ucieka. Pamiętaj, że jeśli klient poczuje u Ciebie chęć sprzedaży to nic od Ciebie nie kupi. Dlaczego? A kto lubi jak mu się coś sprzedaje? Nikt! Za to każdy lubi robić zakupy. No prawie każdy :) Co robić? Nie naciskać, nie gonić. W rozmowie raczej trzymać swoje emocje na wodzy. W kontakcie bezpośrednim mogą nasze podniecenie sprzedażowe zdradzić gesty i mimika. Zacieranie rak, słowotok, nieświadomy uśmiech to tylko niektóre z gestów, które klient doskonale rozpoznaje i się wycofuje.

Jeżeli jednak klient w trakcie prezentacji nie zdradzał żadnego z powyższych symptomów zainteresowania, a na końcu mówi, że musi się zastanowić to najprawdopodobniej jest to typowy "spławik". Jak sobie z tym poradzić? Podam kilka sposobów:

1. Zmobilizować do myślenia o produkcie.
Twój klient wypowiedział już to magiczne zdanie. Kiedy spytasz go nad czym chce się zastanawiać, to nie dość, że może poczuć presję sprzedaży to dodatkowo odpowie Ci: "no ogólnie muszę się zastanowić". Lepiej zatem sprowokować klienta do myślenia mówiąc na przykład: Cieszę się, że odpowiedzialnie podchodzi Pan do naszej rozmowy i nie podejmuje pochopnie decyzji. Zanim zakończymy rozmowę proszę mi powiedzieć co w naszym produkcie najbardziej panu odpowiada, a co budzi Pana wątpliwości? Tak sformułowane pytanie w wielu przypadkach zmobilizuje klienta do konkretnej odpowiedzi. Odpowiadając na drugą jego część klient wypowie obiekcje realną do której już w tej rozmowie będziesz mógł się odnieść i rozwiać jego obawy i wątpliwości.

2. As w rękawie.
Często w sprzedaży mamy do czynienia z sytuacją którą opisał klasyk; "już był w ogródku, już witał się z gąską". Czy nie zdarzało Ci się mieć poczucia, że brakuje tak niewiele, żeby klient się zdecydował? W takiej sytuacji warto zachować sobie coś na takie okazje. Można wtedy powiedzieć klientowi: Panie X, widzę że nasz produkt wywarł na Panu dobre wrażenie, jednak jako nasz stały klient ma Pan prawo oczekiwać czegoś więcej. Aby był Pan zadowolony ze współpracy z nami dodam jeszcze Panu.... i tu mówimy o naszym Asie z rękawa.

3. Produkt bezkonkurencyjny.
Jeśli sprzedajesz absolutnie najlepszy produkt w swojej branży, możesz zgodzić się na to, aby klient się zastanowił  dodatkowo możesz zadać mu zagadkę na ten czas, która przekona go jeszcze bardziej do Twojej oferty: Panie X, cieszę się, że odpowiedzialnie podchodzi Pan do naszej rozmowy. Oczywiście może Pan przemyśleć moją propozycję. Chciałbym jednak aby w tym czasie poszukał Pan równie dobrego produktu jak ten co Panu oferowałem. Jestem przekonany, że ten czas jeszcze bardziej utwierdzi Pana, że współpraca z nami będzie dla Pana największą korzyścią.

Mam nadzieję, że powyższe przemyślenia chociaż trochę pomogą Wam w codziennych zmaganiach z klientami. Zapraszam do kontaktu i komentowania.

Pozdrawiam,
Marcin


środa, 22 sierpnia 2012

Lojalizowanie managerów

Ostatnio, prowadziliśmy rekrutację na stanowisko managera niższego szczebla. Taka osoba miałaby zarządzać grupą handlowców ok. 20 osób. Okazuje się jednak, że na rynku "posucha". Brakuje ludzi nie tylko z doświadczeniem, ale co ważniejsze z zaangażowaniem i pasją. Gdy jednak już pojawia się dobra osoba w firmie, to zaczynamy się zastanawiać jak ją zlojalizować, jak zatrzymać i sprawić by swoim doświadczeniem służyła nam długo.

Dla potrzeb niniejszej wypowiedzi stworzę dwa pojęcia; "lojalizacji pozytywnej" oraz "lojalizacji formalnej".

Co rozumiem pod pojęciem "lojalizacji pozytywnej"?
Dla mnie jest to całość działania przedsiębiorstwa mająca na celu ukazanie pracownikowi wartości firmy w jego karierze zawodowej oraz wskazanie perspektyw rozwoju. Mówiąc o ukazywaniu naszemu pracownikowi wartości firmy mam na myśli przede wszystkim wskazanie tych aspektów, dzięki którym nasze przedsiębiorstwo wyróżnia się na rynku pracy. Mogą tą być bogate pakiety socjalne, komfortowe warunki pracy, przyjazna atmosfera i sposób zarządzania itp. Celem tego wszystkiego ma być pokazanie naszemu pracownikowi, że warto się z nami związać na dłużej. Co jeszcze konkretnie można zrobić?

- Fundować szkolenia bądź dofinansowywać naukę.
Ta opcja spotyka się zawsze z dużym zainteresowaniem pracowników. Możliwość podnoszenia swoich kwalifikacji zawodowych to częsty powód dla którego pracownik decyduje się nie zmieniać szybko pracy. Paradoksalnie jednak ta opcja jest nastawiona właśnie na rozwój zawodowy poza firmą, ale pozwala nam wykorzystać 100% zaangażowania pracownika w naszym przedsiębiorstwie.

- Jasno określać szczeble kariery zawodowej oraz etapy i cele aby do nich dojść.
Sprecyzowana i jasna ścieżka kariery zawodowej to cele do których można i trzeba dążyć. Oczywiście nie wszystko da się sformalizować. Nie można przecież określić w jakim momencie handlowiec staje się managerem, bo to by oznaczało, że każdy może nim zostać, gdy spełni określone warunki. Jednak gdy widzimy zaangażowanie określonego pracownika i chęć jego rozwoju to warto wytyczyć indywidualną ścieżkę dojścia do określonego stanowiska. Ważne aby w takim przypadku podać konkretne i precyzyjne cele, które trzeba spełnić, aby dane stanowisko czy podwyżkę osiągnąć. Nie dopuszczalne jest np. mówienie pracownikowi staraj się to zobaczymy. To nazbyt ogólne i nie będzie motywowało do niczego.

- Prowadzić okresową ocenę pracowniczą i powiązać ją z podwyżką.
Bardzo dobrym sposobem na uzyskanie okresowej podwyżki jest powiązanie jej z oceną pracowniczą,  kwartalną, półroczną bądź roczną. Od uzyskania określonej oceny przełożonego może zależeć stopień podwyżki, w niektórych firmach powiązany również ze stopą inflacji.

- Zapewnić zaplecze socjalne i sukcesywnie je rozbudowywać.
Kto widział filmiki pokazujące pracę w korporacji google ten na pewno chciałby tam pracować. Nasze realia oczywiście nie pozwalają często na takie luksusy, ale trzeba przyznać jednocześnie, że zaplecze socjalne staje coraz częstszym powodem wybierania pracy i długości jej trwania. Serwis kawowy, zimna woda, klimatyzowane pomieszczenia stają się powoli standardem w firmach.

- Postawić na wolność.
Myślę, że ten ostatni punkt jest bardzo ważny. Każdy zatrudniony u nas pracownik ma swoje pasje, ambicje i plany zawodowe. Pozwólmy mu je realizować, wspierajmy i pomagajmy. Lepiej niech nasz pracownik stanie się dla nas partnerem niż miałby się stać osobą, która będzie szkodziła i wydawała złe opinie o naszej firmie.

Czym jest zatem "lojalizacja formalna"?
Firmy zabezpieczając swoje interesy poprzez konstruowanie wszelakiego rodzaju umów lojalnościowych z pracownikami, obwarowanych odszkodowaniami czy też innymi zabezpieczeniami nawet w formie weksli in blanco. Czy takie działania mają sens i czy są dobre? Tak, ale pod jednym warunkiem, że łączymy je z elementami, które opisałem powyżej. Jeśli nie dajesz pracownikowi szkoleń, możliwości rozwoju, zaplecza socjalnego czy jasno sprecyzowanych celów do osiągnięcia stanowiska to czy masz prawo żądać od niego lojalności?

Dziś młodzi ludzie szczególnie nastawieni są na rozwój, jeśli im to dasz to na pewno zyskasz długoletniego pracownika i jego pełne zaangażowanie.

Pozdrawiam,
Marcin

sobota, 11 sierpnia 2012

Jak skutecznie pokonać obiekcje klienta w aktywnej sprzedaży?

Obiekcja - słowo, które u większości handlowców powoduje gęsią skórkę. Boimy się obiekcji, staramy się często uniknąć kłopotliwych dla nas pytań klienta i jego zastrzeżeń co do naszego produktu.
Czy jednak nasze obawy są słuszne? Czym byłaby sprzedaż bez obiekcji? W tym poście postaram się chociaż trochę oswoić ten temat.

Obiekcja w sprzedaży aktywnej.
Kiedy handlowiec pierwszy dociera do klienta z produktem bądź usługą, czyli aktywnie go poszukuje, to na pewno spotka się z jakąś formą obiekcji klienta. Aby poznać skuteczne sposoby pokonywania obiekcji musimy najpierw zastanowić się nad ich przyczynami. Pierwszy i najprostszy sposób to obserwacja swoich zachowań konsumenckich.
Przypomnij sobie teraz te sytuacje, gdy do drzwi zapukał handlowiec, bądź odbierałeś telefony od konsultantów. Jakie były Twoje pierwsze reakcje? Co najczęściej się pojawiało? Z moich doświadczeń wynika, że przeważająca część klientów próbuje doprowadzić w jak najkrótszym czasie do końca rozmowy. Ktoś mógłby zapytać dlaczego? Skoro ktoś nie zna nawet produktu, czy usługi jaką chcemy zaoferować, a już klient stawia opór?
Nie. To najczęściej najczęściej handlowiec uruchomił w kliencie mechanizm obronny pt. Nie daj się nabić w butelkę. Co robi wtedy klient? Ucieka nie wiedząc przed czym. Nie zna produktu, a już się wycofuje. Przed czym więc ucieka? A raczej powinniśmy spytać przed kim? Oczywiście przed sprzedawcą. Nazwijmy to zachowanie roboczo działaniem schematycznym. Charakteryzuje się ono właśnie wycofywaniem się klienta z rozmowy bez podania konkretnej przyczyny. W takich sytuacjach klient często używa również tak zwanych spławików, typu: nie mam teraz czasu, proszę zadzwonić później, itp. Dzieje się to wszystko dlatego, że klient wyczuwa perswazję handlowca i chęć sprzedaży, a takich zachowań nie lubi. Wszyscy doskonale wiemy, że klient lubi kupować, ale nie lubi gdy się mu coś sprzedaje. Używając obrazu batalistycznego można powiedzieć, że klient za każdym razem podnosi tarczę, gdy wyczuje chęć zadania ciosu, a wtedy nasz cios w postaci prezentacji produktu nie trafia tam gdzie powinien i cała siłą idzie na marne. Gdy zaczynamy uderzać szybciej, mocniej i częściej, to tylko pogarsza sprawę, bo my się meczymy, a klient się wycofuje z pola walki.

Jak zatem zaradzić na powyższe?
Używając nadal obrazu walki trzeba powiedzieć, że handlowiec nie powinien być w takim przypadku Husarią, a raczej toczyć walkę partyzancką. Jak to się przekłada na praktykę? Na początku każdej rozmowy czy prezentacji handlowej musimy u klienta wyprodukować efekt WOW. Mamy na to nie więcej niż 30 sekund. Jeśli je stracimy reszta rozmowy też jest zazwyczaj przegrana. Musimy więc sprowokować naszego klienta na początku do tego, żeby nie tylko opuścił tarczę, ale także nawet żeby ją upuścił i zaciekawił się tym co mamy my. Najskuteczniejszą formą sprzedaży jest ta, gdzie klient sam kupuje i wręcz zabiega lub prosi o produkt i wcale nie jest to trudne do zrobienia.
Jak wywołać efekt WOW? Trzeba cały czas słuchać i obserwować. Patrzeć na klienta, rynek zachowania konsumenckie i badać potrzeby. Trzeba także pamiętać, że każdą grupę klientów stymulowało będzie coś innego. Trzeba więc odkryć to jakie są kategorie i co danych klientów stymuluje. Gdy już znajdziesz ten punkt efektu WOW, to od razu będziesz się mógł o tym przekonać, gdyż początek Twoich rozmów czy prezentacji handlowych diametralnie się zmieni. Efektem WOW może być tak naprawdę wszystko co będzie odpowiednio stymulowało klienta; niska cena, długa gwarancja, darmowe dodatki, bezpłatna obsługa serwisowa i wiele innych. Trzeba tylko znaleźć co dla Twojego klienta będzie tym efektem. Jeśli chcesz pomocy w tym zakresie to zgłoś się do mnie.
Bez odnalezienia tego efektu nie warto iść dalej, gdyż Twoja sprzedaż w większości przypadków będzie się kończyła w pierwszych minutach czy nawet sekundach rozmowy z klientem. Więcej o tym jak skutecznie wykorzystać ten efekt możesz dowiedzieć się na moich szkoleniach.

Przeszedłeś dalej, znalazłeś efekt WOW. Twój klient zainteresował się produktem czy usługą. Wysłuchał Cię i chcesz przejść do finalizacji transakcji, a on się zatrzymuje, nie chce podejmować decyzji teraz, bądź zgłasza jakieś zastrzeżenia. Musisz wiedzieć, że nie ma dobrej sprzedaży bez obiekcji klienta. Jeśli nie zgłasza on żadnych zastrzeżeń w trakcie rozmowy, jest to co najmniej podejrzane, a bardzo często świadczy o nieświadomości klienta i skutkuje churn'em. Obiekcje w drugiej części rozmowy mogą dotyczyć cech produktu, sposobu dostawy, opłat, gwarancji itp., ale powinny być skierowane zawsze do usługi bądź towaru, który proponujesz. Jeśli jest inaczej i klient zaczyna się wycofywać bez wyraźnego powodu oznacza to najczęściej, że wyczuł Twoją presję sprzedaży i chce uciekać. Pamiętaj więc, aby w Twoich emocjach nie było słychać, widać i czuć chęci sprzedaży i zysku.
Kiedy jednak pojawia się obiekcja dotycząca produktu powinieneś być zadowolony, oznacza to bowiem, że klient Cię wysłuchał i teraz zgłasza swoje zastrzeżenia.

Jak skutecznie pokonywać obiekcje dotyczące produktu?

Po pierwsze SŁUCHAJ! Nie reaguj schematycznie, bo twój klient to wyczuje i będzie chciał się wycofać. Zadaj pytanie, które doprecyzuje obiekcję Twojego klienta, pokażesz w ten sposób, że słuchasz go i zależy Ci właśnie na JEGO a nie swoich dobru. Gdy klient precyzyjne formułuje jakieś zastrzeżenie powinieneś sparafrazować jego słowa, tak by zauważył, że dobrze zrozumiałeś jego problem. Powinieneś również prowadzić spis najczęściej pojawiających się obiekcji i na tej podstawie nieustannie udoskonalać swój produkt. Nie ma bowiem lepszego recenzenta niż klient.

Po drugie przedstawiaj fakty. Nigdy nie kłam i nie czaruj. Kłamstwem możesz pozyskać klienta, ale oszukany klient potrafi rozsiać złą opinię o Twojej firmie bardzo daleko. W swoim doświadczenia miałem okazję spotkać handlowców, którzy nie zawsze uczciwie traktowali klienta. Jeśli Ty masz u siebie takich handlowców to powinieneś się z nimi rozstać, nawet, a może właśnie dlatego że dużo sprzedają.

Po trzecie. Posługuj się skutecznie językiem korzyści. Niby prosta rzecz, a niestety wymiera wśród handlowców, którzy nie wiedzą jak dobrze tego języka używać i jak skutecznie dotrzeć do klienta na podstawie korzyści, które daje sam produkt.

Więcej o języku korzyści i skutecznym zamykaniu transakcji wkrótce. Zapraszam do komentarzy, kontaktu ze mną i moich szkoleń.

Pozdrawiam!
Marcin

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

By chciało się chcieć. Rzecz o automotywacji.

"Żeby mi się chciało, tak jak mi się nie chce."
To zdanie chyba każdy z nas mógłby co jakiś czas wypowiedzieć. Paraliż, niechciejstwo, wypalenie spotyka co jakiś czas każdego, managera, handlowca i specjalistę. Jak temu zaradzić?

Poznać przyczyny.
Najpierw trzeba sięgnąć do źródła. Zadać sobie pytanie, co leży u podstaw spadku moich sił witalnych? Wymienię kilka najczęściej spotykanych powodów, także ze swojego doświadczenia.

Pierwszy z nich to zasiedzenie.
Pracujesz na danym stanowisku już dłuższy czas, nic się nie zmienia. Co dzień wykonujesz te same czynności i obowiązki i zaczynasz się czuć jak robot. Człowiek w takim stanie zamyka się na nowe możliwości, nie dostrzega szans dla siebie i się nie rozwija. Brak rozwoju w pracy natomiast oznacza cofanie się.

Powód drugi to atmosfera i konflikty.
Jesteśmy ludźmi i pracujemy między ludźmi, kiedy w pracy pojawia się konflikt to zaczyna się pracować bardzo trudno. Człowiekowi nie chce się rano wstawać z łóżka, a z pracy chce wyjść jak najszybciej. W takich przypadkach często człowiek choruje i nie chce pojawiać się w pracy.

Powód trzeci - kompetencje.
Często zdarza się tak, że wszystko wokół się rozwija tylko nie my. Nowo zatrudnieni pracownicy zaczynają nas prześcigać w kompetencjach i umiejętnościach. Pracownik zaczyna czuć zagrożenie i zamiast się doszkalać i podnosić swoje kompetencje to zajmuje się intrygami i kopaniem dołków.

Powód czwarty - pracuję bo muszę.
Nie ma nic gorszego niż chodzić do pracy, której się nie lubi. Z niewolnika nie ma pracownika. Praca wykonywana za karę nie tylko nie przyniesie nam radości, ale będzie wykonywana źle.

Jak zaradzić na powyższe powody?

Zasiedzenie.
Po pierwsze należy sobie uświadomić że w pracy jesteś podmiotem, a nie przedmiotem. Musisz sobie uświadomić, że Twoja praca przynosi efekty dla firmy. Będąc konsultantem policzyłem sobie ile łącznie sprzedałem aktywacji i ile zarobił na tym operator na abonamentach. Kiedy zdasz sobie sprawę, że Twoja praca jest ważna poczujesz jej sens. Pamiętaj także, że w dużej mierze to Ty decydujesz o tym jak wygląda Twój dzień pracy. Ty możesz urządzić swoje stanowisko, Ty planujesz sobie dzień. Wprowadź kilka modyfikacji, a sam odczujesz różnicę i przypływ sił.

Atmosfera i konflikty.
Niestety im większa firma tym większe prawdopodobieństwo wystąpienia konfliktów. Skala tego zjawiska jest już i tak dużo mniejsza niż kilka lat temu.  Dzieje się tak dlatego, że korporacje są zasilane coraz młodszymi pokoleniami, które brzydzą się "wyścigiem szczurów" i w nim nie chcą uczestniczyć. Ale co zrobić, gdy już konflikt w pracy się pojawi? Przede wszystkim pamiętaj, że nie dogodzisz wszystkim - to niemożliwe. Unikaj angażowania się w konflikty, które Ciebie nie dotyczą, niezależnie po której stronie się opowiesz i tak będziesz po drugiej przegrany. Musisz także nabyć tzw. "twardej skóry", tym bardziej jeśli jesteś managerem. Osobiste angażowanie się w spory nigdy nie przyniesie nic dobrego. Bądź rozjemcą, ale zawsze stojącym z boku i nie opowiadającym się za żadną ze stron. Bardzo trudnym przypadkiem w życiu managera jest wysłuchiwanie i rozpatrywanie wniosków pracowników o podłożach osobistych. Przykładem może być prośba o podwyżkę, lub uznanie premii itp. Pamiętaj jednak, że u każdego pracownika znalazłaby się jakaś sytuacja, która motywowałaby do podwyżek i innych. Jeśli konflikt dotyczy Twojej osoby to ważne czy popełniłeś jakiś błąd czy nie. Jeśli tak, to przyznaj się jak najszybciej, prawda i tak wyjdzie na jaw. Przyznanie się do błędu i przyjęcie odpowiedzialności za to postawi Cię przed Twoimi przełożonymi jako człowieka uczciwego. Jeśli jednak ktoś chce przypisać Tobie winę za coś czego nie zrobiłeś to spokojnie aczkolwiek rzeczowo przedstaw dowody swojej niewinności. Pamiętaj, aby nie angażować się emocjonalnie.

Kompetencje.
W każdym biznesie jest tak, że jeśli się zatrzymasz to zaczniesz się cofać. Nie możesz oczekiwać, że firma dla której pracujesz będzie w Ciebie inwestować. Wychodzą już bowiem z mody lojalki i wieloletnie umowy. Przeznacz zatem część swojego budżetu na rozwój, czytaj, szkol się i doskonal. Możesz zacząć od form bezkosztowych takich jak AKADEMIA PARP. Następnie inwestuj sam w kursy, Szkolenia, a może i nawet studia. Tego kapitału nikt Ci nie odbierze. Jeśli nie chcesz tego robić, sam skazujesz się na "wyrzucenie za burtę".

Pracuję, bo muszę.
Jeśli wszystko powyższe zawiodło i nadal przychodzisz do pracy niechętnie i jak "na skazanie", to najwyższy czas ją zmienić. Zmiana zawsze dodaje skrzydeł, może więc już nadszedł czas by nabrać wiatru w żagle i odżyć na nowo.

Pozdrawiam,
Marcin Smoliński


czwartek, 2 sierpnia 2012

Młodzi na rynku pracy.

Wakacje... Piękny czas wypoczynku i urlopów. Ale czas ten, to także okres, w którym swoją pierwszą pracę rozpoczynają Ci, którzy opuścili szkoły średnie i zawodowe, studenci mniej - dlaczego? - wyjaśnię później.

Polskie społeczeństwo jest coraz bardziej wykształcone i większa część absolwentów szkół średnich chce kontynuować naukę na uczelniach wyższych. To dla pracodawcy znak, że jeśli taka osoba aplikuje na stanowisko handlowca, to nie będzie na nim długo. Najczęściej spotykamy się z maturzystami, którzy poszukują pracy tylko na wakacje. Nie możemy ich lekceważyć. Stanowią oni bowiem dla przedsiębiorstwa poważny "zastrzyk" siły roboczej. Jednak jest to również pokolenie, z którym trzeba potrafić pracować. 

Przede wszystkim zatrudniając młodego pracownika - maturzystę - trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, czego on oczekuje? Na co liczy? Co w miejscu pracy będzie dla niego najważniejsze?

Na pewno nie powinniśmy w tym przypadku stawiać na lojalizację pracownika. Pamiętać trzeba, że nie przyszedł on przecież pracować do nas do emerytury, ale na 3 miesiące. Co zatem zrobić, aby ten krótki czas okazał się dla naszego pracownika i dla nas czasem efektywnie wykorzystanym?

Pieniądze.
To pierwszy i główny powód, dla którego każdy z nas podejmuję pracę. Jeśli prowadzisz firmę handlową i zatrudniasz handlowców bezpośrednich, czy telemarketerów to na pewno zależy Tobie na tym, aby owy pracownik przyniósł firmie zysk. Jeśli Twój system wynagrodzeń jest oparty wyłącznie na prowizji to prawdopodobnie nie znajdziesz pracownika-maturzysty. Dlaczego? Odpowiedź prosta - chcą zarobić, to będzie ich pierwsza praca, więc bezpieczeństwo zarobków będzie dla nich bardzo ważne. Jeśli natomiast system opierasz na jakiejś podstawie wynagrodzenia i dodajesz do tego prowizję to musisz uważać na to by młody pracownik nie zadowolił się tylko podstawą nie starając się o premię.
Co robić?
- Pokazuj korzyść - czyli ile więcej można zarobić, o ile więcej można zyskać. Pokazując atrakcyjny i możliwy do realizacji cel, zintegrujesz z nim handlowca. Jeśli sprawisz, że będzie chciał zarobić więcej niż podstawę to już 3/4 sukcesu za Tobą.

Doświadczenie.
Niezależnie na jakie studia wybierają się absolwenci szkół średnich będą chcieli zdobyć również jakiekolwiek doświadczenie na rynku pracy. Praca sama w sobie nie jest wartością dla młodego człowieka, patrzy on na nią raczej jak na możliwość zdobycia doświadczenia, które przyda się w przyszłości. Niestety sam wpis w CV już nie wystarcza. Nazwa firmy w życiorysie i obowiązki jakie wykonywał pracownik w nie dają dużo tym bardziej, że będzie to czas krótki.
Co robić?
- Organizuj szkolenia i wydawaj certyfikaty - szkolenia wewnętrzne w firmie możesz zrobić niskim kosztem, a dla Twojego pracownika certyfikat będzie zachętą do pracy.

Atmosfera wolności.
Maturzysta to dość ciekawa postać na rynku pracy. Dzieje się tak dlatego, że stoi na styku młodości, szkoły i życia dorosłego. Ludzie zaczynają go witać "per Pan", zarabia pierwsze pieniądze, ale jednak smak wolności nie mija. Jeśli spróbujesz młodego człowieka wcisnąć w ramy to się może okazać, że on te ramy rozerwie. Trudno przychodzi młodemu człowiekowi zrozumieć nawet tak prostą rzecz, że o nieobecności w pracy "wypada" poinformować przełożonego.
Co robić?
- Bądź elastyczny, zapewniaj swobodny czas pracy. Stawiaj drobne cele, które łatwo osiągnąć. A nade wszystko pozwalaj na swobodne budowanie się atmosfery w zespole, imprezy integracyjne czy wspólne wyjścia to dobry pomysł na maturzystów. Ale pamiętaj, że skorzystają oni z tego tylko wtedy, gdy rzeczywiście będą czuli się dobrze z ludźmi z którymi pracują, a z Twojej strony będzie również szczera chęć integracji.

Dlaczego w wakacje nie pozyskasz na stanowisko handlowca człowieka, który ukończył studia?
Odpowiedź jest prosta. Człowiek po studiach myśli, że świat stoi przed nim otworem. Rzeczywistość okazuje się okrutna. Większość polskich uczelni produkuje bezrobotnych, którzy nigdy w swoim zawodzie nie wystąpią. 


Pozdrawiam,
Marcin

czwartek, 26 lipca 2012

Zbudować zespół - cz. 2 - Wybór kandydata i pierwsze kroki w pracy.

Przeanalizowałeś kandydatury i przeprowadziłeś pierwsze rozmowy. Masz wybranych kilku kandydatów do II etapu rekrutacji. Co dalej?

II etap daję nadzieję kandydatowi.
Z psychologicznego punktu widzenia, jeśli zapraszamy kogoś na II etap to daje mu to większe nadzieje na zyskanie posady. Może to powodować u kandydata wzrost czynników stresogennych, dlatego bacznie trzeba obserwować jego zachowania. Etap ten powinien być bardziej nastawiony na kreatywność. Zadawaj pytania, które będą prowokowały do myślenia i które będą związane bezpośredni z pracą.
Bardzo ciekawą formą drugiego etapu - choć czasochłonną - są scenki rodzajowe, bądź forma assessment center. Pozwala to na dokładniejsze zbadanie kompetencji na których szczególnie nam zależy.

Zatrudnienie.
Jeśli już wybrałeś swojego kandydata zapraszasz go na rozmowę, gdzie dopinacie warunki umowy. Warto na takim spotkaniu zafundować kandydatowi wstępne szkolenie z produktu oraz technik sprzedaży w Twojej firmie.

A) Wiara w produkt.
Chyba nie trzeba nikomu mówić, że osobiste przekonanie do produktu, który oferujesz swoim klientom jest nieocenionym czynnikiem wspomagającym sprzedaż. Przypomnij sobie jak swoim przyjaciołom, czy rodzinie opowiadałeś kiedyś o nowo zakupionym sprzęcie dla domu. Wtedy zachowywałeś się jak wzorowy handlowiec - z lekkością posługując się językiem korzyści i nie wykazując zbyt dużej determinacji, aby klienta nie zniechęcić. To idealna sytuacja prezentacji produktu czy usługi, bo mówisz o jej korzyściach z jednoczesnym brakiem nacisku na sprzedaż. Do potencjalnego klienta, dociera więc czysta opinia nie podszyta chęcią zysku. Na pewno - jeśli już prowadzisz swoją firmę - miałeś takie sytuacje, że przyszedł ktoś po produkt czy usługę z tak zwanego polecenia. To bardzo dobry znak, oznacza bowiem, że ktoś bez żadnej korzyści dla siebie zachwalał Twój produkt.
Dlatego tak ważne jest, aby Twoi handlowcy również wierzyli w Twój towar, a co więcej sami chcieli go mieć. Dobrą praktyką wykorzystywaną przez wiele firm jest korzystanie z usług czy produktów firmy przez pracowników. Część firm daje pracownikowi takie produkty jako sprzęt firmowy, część obdarowuje pracowników specjalnymi rabatami - niedostępnymi dla innych - na zakup produktu czy usługi. Taka praktyka zawsze przynosi dobre efekty.
Jeśli Twój handlowiec, nie uwierzy w produkt, to żadna siła, żadne szkolenie i żaden coaching nie pomoże mu w sprzedaży. W poprzednim poście użyłem roboczego przykładu sklepu z elektroniką, w takim przypadku naszemu pracownikowi warto dać jakiś firmowy telefon, plus rabat na nasze produkty.

B) Umiejętności sprzedażowe.
Te zawsze warto doskonalić. Trzeba w naszych pracownikach rozwijać umiejętność stosowania technik sprzedaży, języka korzyści, czy umiejętnego stosowania sprzedaży łączonej, która często dla firm jest dużym źródłem dochodu. Nie zawsze sam właściciel firmy będzie potrafił wszystkiego nauczyć swojego handlowca, dlatego warto zainwestować w szkolenie zewnętrzne.
Często chodząc po sklepach, bądź odbierając telefony od konsultantów badam jak dziś wyglądają techniki sprzedaży. Niestety niewielu handlowców potrafi mnie urzec i nie jest to do końca ich wina. Jestem przekonany, że wielu managerom brakuje dziś umiejętności słuchania i analizy rynku, który przecież szybko i dynamicznie się zmienia. Prowadząc coachingi dla managerów używam ćwiczeń, które otwierają oczy i umysł. Dawno już skończyły się czasy sprzedaży szarpanej, czyli takiej gdzie liczył się tylko zysk i ilość. Dziś klient staje się coraz bardziej świadomy, nie tylko swoich praw, ale i technik sprzedaży, które są na nim stosowane. Zresztą, wzrost konkurencyjności firm musi naturalnie powodować podniesienie jakości usług. Kiedyś wystarczyło sprzedać produkt, dziś coraz częściej mówi się o pozyskaniu, ale nie sprzedaży tylko klienta i zlojalizowaniu go. 
Odchodzą w zapomnienie i przestają działać techniki sprzedaży rodem z Harrego Pottera, gdzie handlowiec używając kilku magicznych słów miał zahipnotyzować klienta i sprzedać mu wszystko.

Tak więc podsumowując, dobry pracownik, handlowiec to największy potencjał Twojego przedsiębiorstwa. Warto więc w niego inwestować szczególnie poprzez szkolenia i coaching.

Pozdrawiam,
Marcin

Zbudować zespół - cz. 1 - Jak znaleźć dobrego handlowca?

Dzisiejszy rynek pracy jest bardzo różnorodny. Prowadzisz, bądź planujesz otworzyć działalność polegającą na sprzedaży bezpośredniej produktów i usług i pierwsze z czym przyjdzie Ci się zmierzyć to właśnie rekrutacja pracowników. 

Czym powinieneś się kierować szukając handlowców i gdzie powinieneś ich szukać?
Na samym początku spójrz na swój produkt, na pewno określiłeś już odbiorców docelowych swojego towaru lub usługi. Teraz postaw się w miejscu swojego klienta. Załóżmy, że prowadzisz sklep z elektroniką, masz w nim komórki, tablety i inne gadżety. Wiesz, że Twoim odbiorcą docelowym będzie głównie mężczyzna od 20 - 40 roku życia. Wczuj się teraz w niego, wchodzisz do sklepu, oglądasz produkty... Zadaj sobie pytanie, czego oczekujesz od sprzedawcy?
W moim przekonaniu powinien być to przede wszystkim profesjonalista, znający się na rzeczy fachowiec, który nie tylko będzie potrafił opowiedzieć o technicznych aspektach sprzętu, ale także dobrze będzie się posługiwał językiem korzyści. Potrzebujesz więc doradcy i specjalisty, bardziej od sprzedażowego killera.

Jeśli już wiesz jaki powinien być profil Twojego handlowca, to zastanów się, gdzie można go znaleźć. W omawianym przypadku raczej unikałbym darmowych portali ogłoszeniowych, czy regionalnych drobnych ogłoszeń, a tym bardziej wywieszek w postaci karteczki na jakiejś tablicy w markecie. Swojego handlowca tam raczej nie znajdziesz, warto więc zainwestować w ogłoszenie płatne z dobrą grafiką, bądź portal, który daje promocje pierwszego ogłoszenia gratis. Weź jednak pod uwagę, że szukając człowieka o określonych cechach i zdolnościach znajdziesz go na pewno, ale nie za cenę studenta, dorabiającego na studia. Myślę jednak, że dobry wybór handlowca, zwróci się wraz z zamknięciem pierwszego miesiąca w Twoim sklepie. Możesz także zawsze skorzystać z oferty biura pośrednictwa pracy. To dobre rozwiązanie dla tych, co nie mają czasu na rozbudowaną kampanię poszukiwania kandydatów. A i warunki są dla Ciebie bezkosztowe, ponieważ agencje proponują często zawarcie umowy z pracownikiem, a Tobie wystawiają jedynie fakturę.
W ogłoszeniu napisz czego oczekujesz i co gwarantujesz pracownikowi, a także to co może on osiągnąć pracując dla Ciebie. Warto, żebyś również wpisał wymagania progowe.

Jak zbadać kompetencje kandydatów?
W tym przypadku przy wstępnej selekcji kandydatów możesz skorzystać z usług biura pośrednictwa. Jeśli prowadzisz rekrutację sam, to musisz ją podzielić na kilka etapów:

1. Selekcja CV - Pamiętaj, że większość CV, które otrzymasz będzie można potraktować jako SPAM. Zgłoszą się do Ciebie ludzie nie posiadający, żadnego doświadczenia w sprzedaży, bądź nie odpowiadający Twojemu profilowi kandydata - nie trać na nich czasu.

2. Pierwsza rozmowa:
Temat rozmowy kwalifikacyjnej jest tak obszerny, że nie sposób go zamknąć w jakieś ramy krótkiej notatki. Zapraszam chętnych na moje szkolenia i coachingi, gdzie temat ten rozwijam znacznie szerzej. Warto tu jednak wspomnieć o umiejętnościach prowadzącego rozmowę, co do odczytywania prawdziwych zamierzeń i emocji kandydata.

C.D.N.

Zapraszam serdecznie do skorzystania z moich szkoleń i bezpośredniego zadawania pytań:
http://doceo.biz
ms.doceo@gmail.com

Pozdrawiam,
Marcin

wtorek, 24 lipca 2012

Kryzys, handel, a umiejętności handlowca i managera.

Witajcie!
Wczoraj niemal wszystkie serwisy informacyjne trąbiły o kryzysie w Polsce. Spadki na GPW w Warszawie, upadki biur podróży, nowe wnioski o upadłość przedsiębiorstw. Kryzys w handlu, usługach, budownictwie, służbie zdrowia - jednym słowem WSZĘDZIE.

Ale, czy tak jest naprawdę? Nie chcę tutaj umniejszać roli wszechobecnego kryzysu. Gospodarka rzeczywiście zwalnia. Jednak ludzie nigdy nie przestaną być konsumentami. Będą konsumować, może mniej, może będą szukać tańszych produktów czy usług, ale konsumpcja nie umrze.

Firmy zajmujące się produkcją, handlem czy usługami również szukają oszczędności. Po pierwsze na świadczeniach dodatkowych, na reklamie, pakietach socjalnych itp. Nie mogę jednak zrozumieć firm, które szukają oszczędności odmawiając swoim handlowcom i managerom szkoleń. Kiedy rynek się kurczy i jest na nim coraz to więcej podmiotów konkurujących, to właśnie od umiejętności handlowców i managerów zależy sukces przedsiębiorstwa.

Jakiś czas temu przemierzałem Polskę krajową "jedynką". Co kilkaset metrów, na poboczu stał straganik z czereśniami. Jako że bardzo lubię te owoce postanowiłem dokonać zakupu. Pierwsza rzecz - kogo wybrać? Przecież nie będę zatrzymywał się przy każdym stoisku i sprawdzał jakości produktu. A gdyby się okazało, że straganik 30 kilometrów wcześniej miał najlepsze owoce? Zwiększyłbym tylko nie potrzebnie swoje koszty. Jak więc potencjalny klient dokonuję najpierw wyboru kontrahenta?

A) Najważniejsze jest pierwsze wrażenie.
Z całym szacunkiem dla wszystkich handlujących, ale nie zatrzymywałem się przy panach przypominających mi zbieraczy "na piwo" pod biedronką. "Dziadek" na leżaczku z ogrodowym parasolem też nie wpłynął na to, żebym zjechał na pobocze i przynajmniej obejrzał produkty.
Zatrzymałem się jednak przy sadzie. Co zdecydowało? Rzecz prosta - owoc prosto z drzewa, od producenta i różnorodność towaru w jednym miejscu. No więc jestem przed straganem...

B) Wybór produktu.
Wybrałem więc przedsiębiorcę po pierwszym wrażeniu. Ale to dopiero początek, bo przecież oferuje on różne produkty. Co wybrać? Czy w ogóle coś wybierać? Ekspozycja towaru zachęcała jednak do wyboru. I wtedy padło magiczne sformułowanie z ust sprzedawcy - proszę się częstować, wszystko nie pryskane.
Nie wiem czy była to prawda, ale zachęcała do degustacji. W trakcie konsumpcji sprzedawca niczym rasowy znawca czereśni opowiadał o ich odmianach, smakach, twardości - po prostu bajka, czułem się jak na degustacji dobrych win.

C) Już nie uciekniesz.
Następnie zaczynają działać schematy socjologiczno - psychologiczne. Po pierwsze; zjechałem z drogi, wysiadłem z samochodu, musiałem wykonać szereg czynności - i co się wtedy dzieje? Jak już człowiek podejmuje jakąś akcje to trudno mu ją przerwać.
Kolejny załączony schemat to technika wzajemności, jeśli ktoś miły dla mnie jest i czereśniami mnie częstuje to nie sposób się nie odwdzięczyć dokonując zakupu.

D) Sprzedaż łączona.
Chociaż już trochę po tym świecie chodzę i na sprzedaży się trochę znam, to w dużej ilości przypadków daję się złapać na sprzedaż łączoną. W omawianym przykładzie, wystarczyło, aby sprzedawca powiedział kilka słów o odmianę czereśni, której nie wybrałem, żebym też ją kupił.

E) Lojalizowanie.
Czereśnie zapakowane. Płacę... i tu miłą niespodzianka. Pan manager (chyba właściciel sadu) opuszcza cenę o 2 zł, żeby było równo i życzy smacznego.

Jeśli znów pojadę kiedyś krajową jedynką, to zgadnijcie gdzie się zatrzymam?

Proste rzeczy, o których często zapominamy uciekając przed kryzysem. Manipulujemy cenami, szukamy kosztów, które można by było odciąć. A można łatwiej, lepiej, spokojniej zwiększyć swoją konkurencyjność na rynku.

Zapraszam do zapoznania się z moją ofertą szkoleniową, którą będę systematycznie rozwijał na stronie www.doceo.biz

Pozdrawiam,
Marcin